Park Narodowy Jasmund to najmniejszy park narodowy w Niemczech. Znajduje się na największej niemieckiej wyspie o nazwie Rugia. Charakteryzują go rosnące tam prastare lasy bukowe oraz przepiękne kredowe klify stromo opadające do morza.
To właśnie te prastare lasu bukowe w 2007 roku zostały one wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO pod nazwą „Pierwotne karpackie lasy bukowe i stare lasy bukowe w Niemczech„
Jak zapewne wiecie z poprzedniego artykułu o Rugii – a jeśli nie, to zapraszam do przeczytania, pojechaliśmy tam, aby zobaczyć wspaniałe kredowe klify znajdujące się w tym parku. Jednak będzie trochę nietypowo (jak zawsze), bo postanowiliśmy pokonać pieszo najładniejsza część Parku Narodowego Jasmund ścieżką wzdłuż klifów. Zazwyczaj większość turystów ogląda klify albo w Sassnitz na plaży, wchodząc tylko kawałek do parku narodowego. Albo jadą autobusem do Nationalpark-Zentrum KÖNIGSSTUHL, płacą 8,5 euro za wstęp i idą tam na jeden najsłynniejszy i jednocześnie najwyższy punkt widokowy. Ewentualnie będąc już pod Königsstuhl udają się kawałek ścieżką do kolejnego punktu widokowego czyli Victoria-Sicht. W ten sposób zaliczają/odhaczają kolejny punkt wycieczki i jadą dalej. My jednak od początku wiedzieliśmy, że ta wycieczka będzie wyglądać zupełnie inaczej.
Plan ułożyliśmy taki, że jedziemy do Sassnitz i stamtąd idziemy 10km piechotą przez Park Narodowy Jasmund do Königsstuhl. Pierwotnie mieliśmy zamiar przejść całą trasę plażą. Jednak z powodu kamienistego brzegu oraz informacji o nieczynnym zejściu na plażę przy Victoria-Sicht zmodyfikowaliśmy lekko nasze pierwotne założenie.
Poniżej na mapie zobaczycie żółty szlak z Sassnitz kierujący się przy brzegu na północ. Mniej więcej taki będzie zarys naszej wycieczki.
(źródło: mapa dostępna dzięki uprzejmości Nationalpark-Zentrum KÖNIGSSTUHL)
Nasza trasa w Jasmund
Dojeżdżamy do Sassnitz i musimy znaleźć miejsce do zaparkowania, najlepiej w miarę blisko wejścia do parku narodowego. Udaje się nam zaparkować na końcu ulicy Hauptstraße (w kierunku parku). Jest tam ogólnodostępny parking po lewej stronie ulicy, oczywiście płatny (kosztował nas coś ok 4 euro za mniej więcej 6h). Stamtąd jest tylko 1 km do wejścia do parku narodowego.
Idziemy w stronę morza. Znajdujemy wejście do Parku Narodowego Jasmund i kierujemy się zgodnie ze znakami na plażę. Zajścia na plażę są tylko cztery na całej naszej trasie. Dzięki informacjom uzyskanym Nationalpark-Zentrum KÖNIGSSTUHL jeszcze przez naszym wyjazdem wiemy, że ostatnie schody przy Victoria-sicht niestety nie są czynne. Tą samą informację uzyskujemy od Pana kręcącego się przy wejściu do parku narodowego i rozdającego lokalne ulotki informacyjne. Schodzimy więc na plażę i …. nie widać klifów. Pełni nadziei, że wyjazd jednak był tego warty idziemy brzegiem na północ. Po przejściu kilku metrów naszym oczom ukazuje się dokładnie to po co tam przyjechaliśmy. W oddali wyłaniają się przepiękne białe kredowe klify. Już wiemy, że warto było tutaj się zjawić.
Po plaży kręci się trochę turystów, którzy podobnie jak my kierują się do kolejnego wejścia na klify. Dzięki temu mijamy część klifów oglądając je z dołu. Teren ten pomiędzy pierwszym i drugim zejściem na plażę (licząc od Sassnitz) nazwano Gakower Ufer.
Przy najbliższych schodach na górę kusi nas jeszcze trochę, aby iść dalej plażą. Jednak rozsądek zwycięża i wdrapujemy się na górę zastanawiając się po drodze czy przygotowane na ten dzień dwa pełne akumulatorki do aparatu i trzy puste karty pamięci na pewno nam wystarczą.
Wissower Klinken
Teraz czeka nas oglądanie klifów z góry. Ścieżka prowadzi łagodnie przez las, raz bliżej raz dalej od stromego brzegu. Kredowe formacje, które obecnie oglądamy nazywane są Wissower Klinken. Kiedyś były jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc widokowych, dzięki oryginalnym i charakterystycznym szpiczastym formacjom skalnym. Niestety w lutym 2005 roku 50tys metrów sześciennych klifu obsunęło się do wody, na skutek oddziaływania czynników zewnętrznych.
Błędnie przyjmuje się, że to właśnie Wissower Klinken było tłem dla obrazu pt. „Skały kredowe na Rugii”, który namalował w 1818 roku Caspar David Friedrich – jeden z najwybitniejszych niemieckich malarzy romantyzmu. Jedni twierdzą, że była to inna formacja skalna, znajdująca się w tamtym czasie na północny zachód od Königstuhl. Są też opinie, że miejsce z obrazu nigdy nie istniało, a Friedrich po prostu połączył kilka różnych widoków. Raczej nie dowiemy się już jak było na prawdę, ze względu na ciągły proces niszczenia powierzchni klifów.
(źródło zdjęcia obrazu: wikipedia.org)
Po drodze mijamy cała masę większych i mniejszych punktów widokowych. Przy jednych są ławeczki, przy innych znajdziemy za to zaskakujące widoki. Jedne mają swoje nazwy, jak np Ernst-Moritz-Arndt-sicht, inne bezimiennie wcale nie ustępują tym znanym.
Tak jak już wcześniej wspominałam klify kredowe poddawane są przez cały czas erozji przez wiatr, deszcz, słońce, fale, a w szczególności przez mróz. Spójrzcie na to drzewo rosnące nad urwiskiem na zdjęciu powyżej. Pewnego dnia runie w dół na plaże. Zauważcie, że te urwiska jak na razie nie są w żaden sposób zabezpieczone siatką, płotem, drutem kolczastym itd. Czasem pojawi się znak zakazujący w danym miejscu podchodzić blisko urwiska. A czasem spotkamy nad urwiskiem coś takiego jak na zdjęciu poniżej – specjalnie zamontowany punkt pomiarowy, którego zadaniem jest monitorowanie i informowanie o ruchach czy pęknięciach stromych brzegów.
Pusta, szeroka i bezpieczna ścieżka przez prastary las bukowy zachęca do wędrówki. Widoki dookoła powodują, że co chwilę się zatrzymujemy „na chwilkę”, aby zrobić „tylko” kilka zdjęć.
Wchodzimy teraz bardziej w las, bo przed nami pojawia się płynący z głębi wyspy strumyk, który wpada do morza i który musimy pokonać chcąc iść dalej.
Wodospad
Pokonujemy schody i mostki w asyście soczystej zieleni. Na końcu znajduje się kolejne (trzecie) zejście na plażę. Tym razem schody są dość strome, a na ich końcu napotykamy mały wodospad, w który zmienił się wcześniej pokonywany strumyk. Mieliśmy zamiar właśnie tam zrobić następny postój. Jednak po raz kolejny trzeba było zmienić plany, ponieważ kręciły się tam małe czarne muszki. Nie gryzły, ale w sposób mało przyjemny obsiadały człowieka więc nie było mowy o odpoczynku w tym miejscu.
Po jakimś czasie widząc z góry czerwone glony w jednym miejscu przy brzegu zaczynamy się już powoli domyślać, dlaczego na plaży pojawiły się niechciane muszki.
Victoria-sicht
W końcu po długim spacerze docieramy do miejsca o nazwie Victoria-sicht. Jest to ostatni bezpłatny punkt widokowy na naszej trasie. Spotkacie tam znacznie więcej turystów, którzy przyjechali nieopodal autobusem i zeszli kawałek do lasu. Z maleńkiego tarasu widokowego na Victoria-sicht świetnie widać Königsstuhl czyli najsłynniejszą ze skał kredowych w Jasmund. Osiąga ona wysokość 118 metrów n.p.m. i tworzy Größe Stubbenkammer. Victoria-sicht znajduje się zaś na Kleine Stubbenkammer
Podsumowanie wycieczki po Jasmund
- parking w Sassnitz: 4 euro za 6h
- trasa: Sassnitz – Nationalpark-Zentrum KÖNIGSSTUHL
- długość trasy: 10 km pieszo wzdłuż klifów
- czas przejścia: 4h z dziećmi licząc przystanki na robienie zdjęć
- powrót: autobusem do Sazznitz, ok 15 minut jazdy, bilet: ok 4 euro za 2 osoby dorosłe (dzieci gratis)
- warto przejść tą trasę, bo najpiękniejsze widoki na klify kredowe znajdują się daleko poza popularnymi i łatwo dostępnymi dla turystów szlakami, warto się trochę natrudzić, żeby w nagrodę zobaczyć takie cuda
Poniżej znajdziecie rozkład jazdy autobusów z Königsstuhl do Sassnitz wraz cennikiem biletów. Może się Wam przyda do planowania następnej wycieczki.
Booking.com