To był prawdopodobnie ostatni w tym roku powiew zimy czyli opowieść o tym jak jeździliśmy na sankach na Przełęczy Karkoszczonka.
Przełęcz Karkoszczonka leży w Beskidzie Śląskim między Brenną a Szczyrkiem. Wraz ze swymi 729 m n.p.m może stanowić pierwszy etap dłuższej wycieczki np. na Klimczok, ale tym razem to nie szczyty były naszym celem. Tym razem w pierwszą marcową niedzielę poszliśmy po prostu na sanki. Trasa miała być niezbyt długa, ale prowadząca na tyle do góry, by potem przynajmniej jej połowę zjechać na sankach. Na sankach świetnie by się zjeżdżało czarnym szlakiem z Rysianki. Jednak postanowiliśmy sprawdzić czy na Karkoszczonce też będzie się dało. Tym razem w porównaniu do dwóch ostatnich wycieczek: na Rysiankę i na Wielką Raczę nareszcie trafiliśmy na super pogodę.
Szlak żółty z Brennej Bukowej prowadzi łagodnie do góry, jedynie przed samą przełęczą jest trochę ostrzej. Na przełęczy nie oczekujcie spektakularnych widoków, ale nie jest najgorzej 🙂 Z drugiej strony poszliśmy tam na spacer, aby spędzić miły poranek na świeżym powietrzu (w nocy było -14 stopni, ale w ciągu dnia zrobiło się zdecydowanie cieplej), a przy okazji zajrzeć do Chaty Wuja Toma, której do tej pory nie mieliśmy nigdy po drodze.
Chata Wuja Toma to prywatna drewniana chata urządzona w zabudowaniach powstałych w 1918 roku. W ostatnich latach gruntownie odnowiona, prezentuje się obecnie bardzo stylowo wraz z zabudowaniami dookoła. Bardzo blisko jest do niej jest z przystanku autobusowego w Szczyrku Biłej (ok. 25 minut piechotą). Obecnie można tam wynająć pokoje, apartament lub domki.
Między Chatą a przełęczą jest spora górka, która w zimie świetnie nadaje się do zjeżdżania na sankach. Oczywiście nie omieszkaliśmy tego sprawdzić.
Połowę drogi powrotnej w dół udało nam się zjechać razem na sankach. Momentami tylko bywało ostrzej. Tam gdzie nie dało się jechać razem to chłopcy korzystali z tego, że ciągnęliśmy ich na sankach za sobą.
2 komentarze
Zobaczyłam dawno nie widzianą nazwę i kliknęłam. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam Beskidy! Fajna wyprawa, pomyślałam i uświadomiłam sobie, że mampodobne wspomnienia: zimowe wycieczki w góry z moim tatą i młodszą siostrą.
Aż miło popatrzeć na takie zaśnieżone pola i dróżki – moje dzieciaki już znowu pytają kiedy pojedziemy na sanki. Mamy takie metalowe i wchodzą tam we dwójkę 😀