Śnieżka znalazła się na liście naszych planów wycieczkowych podczas ostatniego pobytu w Karkonoszach na przełomie maja i czerwca 2014 roku.
Śnieżka wznosi się na wysokość 1602 metrów n.p.m i jest jednocześnie najwyższym szczytem Karkonoszy, Sudetów i Czech. Należy m.in do Korony Gór Polskich, a przez jej szczyt przebiega granica polsko-czeska.
Aby trochę skrócić i jednocześnie urozmaicić naszą wycieczkę postanawiamy skorzystać za znajdującej się w Karpaczu Miejskiej Kolei Linowej, która wywozi nas na Kopę. Szczegóły i cennik dostępne są tutaj. A dzięki temu jesteśmy ok. 2 godzin do przodu 🙂
Choć pogoda w Karpaczu ładna, to mimo wszystko trochę wieje, ale my (jak i większość ludzi wjeżdżających na górę) jesteśmy odpowiednio ubrani. W przeciwieństwie do rodziny najprawdopodobniej Japończyków, którzy najpierw bardzo się dziwią widząc jak się ubieramy, a potem na górze sami przekopują z marnym skutkiem swoje torby w poszukiwaniu czegoś co ma choćby niewielki kawałek rękawa 🙂
Następnie ruszamy kamienistą drogą w kierunku pierwszego (z planowanych w dniu dzisiejszym) schroniska górskiego „Dom Śląski” położonego na wysokości 1400 metrów n.p.m., które znajduje się ok. 20 minut spacerem od górnej stacji kolejki. Tam w trakcie krótkiego postoju podziwiamy widoki dookoła.
Przed nami rozciąga się szczyt Śnieżki, mapa podaje że to tylko 30 minut w górę, ale za to dość ostro. Jak widać na zdjęciach nie jesteśmy jedyni, który się tam wybierają. Strach pomyśleć jak ten sznurek ludzi idących w górę lub schodzących już w dół wygląda w sezonie wakacyjnym. Choć widoki zapowiadają się ładne, to niestety chmury nie pozwalają w pełni cieszyć się nimi. Z drugiej strony najważniejsze, że nie pada deszcz.
Na szczycie Śnieżka wita nas gęstymi chmurami i tłumem ludzi, ponieważ od strony czeskiej można na szczyt wyjechać kolejką. Poza tym znajduje się tam bardzo charakterystyczny budynek Wysokogórskiego Obserwatorium Meteorologicznego wraz ze znajdującą się tam ogólnodostępną restauracją.
W pomieszczeniu restauracji jest strasznie gorąco i nie ma ani jednego wolnego stolika. Dlatego wypijamy naszą herbatkę na zewnątrz i zaczynamy powoli schodzić w dół. Chmury na szczęście zaczynają się podnosić.
Czym jesteśmy niżej, tym robi się ładniej.
Dalej niebieskim szlakiem udajemy się w kierunku Schroniska PTTK Strzecha Akademicka i Schroniska PTTK Samotnia. Ponieważ położone są one prawie obok siebie (dzieli je odległość ok. 10 minut piechotą) wybieramy to położone niżej i według nas ładniej, czyli schodzimy wprost do Schroniska Samotnia.
Schronisko to jest położone nad Małym Stawem w Kotle Małego Stawu (panorama).
Robimy tam przystanek na dobry żurek i pyszną herbatkę. Po tak długim spacerze wszystko smakuje wyśmienicie. I jednocześnie bardzo przyjemnie się siedzi na ławce z widokiem na znajdujące się obok spokojne i czyste jezioro polodowcowe.
Po odpoczynku schodzimy do Karpacza najpierw niebieskim, a potem zielonym szlakiem, wychodząc kawałek poniżej parkingu przy dolnej stacji kolejki, gdzie zostawiliśmy samochód. Wycieczka z niespełna 2,5 latkiem, spokojnie może zając większą część dnia. Trasa bardzo przyjemna, jednak my wolimy szlaki, które nie są tak wyłożone kamieniami.
5 komentarzy
Piękne widoki i dzielny mały podróżnik 🙂 Brawo dla taty za mocny chwyt na wyciągu 😉 Mnie troszkę zmroził ten widok… mam lęk przed takimi środkami transportu. Nawet te „zaoszczędzone” 2 godziny by mnie nie przekonały.
Najmłodszy uczestnik wyprawy naprawdę dzielny. Z tymi chmurami trochę kiepsko, z drugiej jednak strony na zdjęciach wyglądają super.
Zobaczyłam tytuł „Śnieżka” i aż się zirytowałam, że znowu ktoś będzie mnie katował zdjęciami ośnieżonych gór, gdy ja tu cierpię z powodu niemalże wiosennej pogody. A my zimę przecież mamy! Ale do rzeczy 🙂 Cudnie tam jest, czuję się wręcz zobligowana zaklepać część lata na polskie góry i chodzić po szlakach od rana do zmierzchu. Tyle razy byłam, ale cały czas w tym samym rejonie. A tu tyle do przejścia, do zobaczenia!
Jak zielono 😉
Przyznam się bez bicia – od dawna chciałam zobaczyć Śnieżkę. Urodziłam się w Bieszczadach, więc znam je dość dobrze, z Tatrami się przyjaźnimy, a do Karkonoszy wciąż nie mogę dotrzeć, choć o tym marzę 🙂
Na Śnieżce byłam dawno dawno temu, jak byłam jeszcze małym brzdącem. Pamiętam jednak, że uparłam się, żeby wejść na nią czarnym szlakiem i przyszło mi to z wyjątkową lekkością, mimo że tata robił dobrą minę do złej gry. Natomiast moja młodsza siostra nie była zbytnio zainteresowana całym zajściem, mimo że to były jej urodziny… I skończyło się na tym, że mama wniosła ją do góry żółtym szlakiem 😛 Nie pamiętam aż tak wiele z dzieciństwa, ale wejście na Śnieżkę akurat zapisało się w mojej pamięci i do dzisiaj ten wypad bardzo ciepło wspominam.