Vulcani noroioși czyli wulkany błotne są niezwykle rzadkim i jednocześnie ciekawym zjawiskiem geologicznym, które występują często na terenach roponośnych.
W Rumunii można je oglądać na Wołoszczyźnie, w okręgu Buzau. Ten specyficzny, nazywany przez wielu „księżycowy krajobraz” jest kolejnym miejscem, które mamy okazję zobaczyć. Najpierw jednak jadąc z Braszowa w stronę Buzau wybieramy drogę DN10 i dzięki temu mijamy malowniczo położone sztuczne jezioro Siriu. Jezioro powstało na rzece Buzau, znajduje się tam elektrownia wodna, a sama zapora ma 122 metry wysokości (druga najwyższa w Rumunii).
W rejonie Buzau jest kilka miejsc, gdzie można oglądać wulkany błotne. Dlatego wybieramy jedno z nich: Vulcanii Noroioși de la Pâclele Mari. Jadąc typowo bocznymi drogami głównie zastanawiamy się czy droga skończy się już czy dopiero za chwile. Ale nasza cierpliwość zostaje wynagrodzona i w końcu docieramy do niewielkiego parkingu przed wejściem na teren objęty ochroną, gdzie uiszczamy symboliczną opłatę.
Wulkany, które oglądamy rozciągają się na powierzchni ok 22 ha.
Mogą mieć kształt stożka lub kałuży wypełnionej słonym błotem.
Wulkany te są w ciągłym ruchu. Bez problemu można zaobserwować ich wybuchy (a w zasadzie wyrzucanie błota, bąble czy „pyrkanie”). Które spływając w dół tworzą i formują nowe kształty stożków.
Na terenie wulkanów nie rośnie nic za wyjątkiem Nitraria schoberi, który to krzew jest przystosowany do tak trudnych warunków.
Dobrze jest uważać, gdzie stawia się stopy, żeby nie wpaść niespodziewanie w dół z błotną mazią. Czy czuć siarkę lub inne nieprzyjemne zapachy? Nie przypominam sobie, żeby był taki problem. Tak samo jak nie byliśmy jedynymi zwiedzającymi z dzieckiem. Chociaż tylko nasze wędrowało u tatusia na plecach 🙂
Następnie wracamy na główne drogi opierając się na wskazaniach GPSu, chociaż wydaje się nam, że w pewnym momencie droga jest już bardziej polna niż boczna (to kara za to, że nie chciało nam się wracać do głównej drogi tą samą którą przyjechaliśmy), ale gdy mijają nas jadące w przeciwnym kierunku trzy wysokie terenowe samochody zagranicznych turystów to jesteśmy już spokojniejsi, że jedziemy jednak w stronę cywilizacji. Więc nie pozostaje nam nic innego niż kierować się na południe w stronę Bukaresztu. Pogoda dopisuje i temperatura również, ale nie ma się co dziwić, bo przecież to sierpień. I chociaż tego tak nie czuć to o godzinie 19:00 wskaźnik temperatury w samochodzie w stolicy pokazuje nam dokładnie to co widać na zdjęciu poniżej 🙂
W Bukareszcie jest jeden szczególny budynek, który chcemy zobaczyć i zarazem najbardziej charakterystyczny obiekt w całej stolicy – Pałac Parlamentu (Palatul Parlamentului). Jest to drugi największy budynek na świecie (po amerykańskim Pentagonie), którego budowę rozpoczęto w 1983 roku na polecenie Nicolae Ceaușescu (pracowało tam 700 architektów i 20 tys. robotników, wykonujących swoją pracę na trzy zmiany wyłącznie z rumuńskich materiałów budowlanych).
W miejscu Pałacu Parlamentu stały kiedyś m.in cerkwie, klasztory i wiele innych zabytkowych kamienic. Wszystkie te cenne zabytki musiały zostać zburzone, ponieważ ówczesny dyktator miał inną wizję tego miejsca. Gmach ma 12 kondygnacji nadziemnych i 8 znajdujących się pod ziemią (z czego cztery nadal nie są jeszcze wykorzystywane), co daje 360 tys. m² powierzchni. Można go zwiedzać jedynie z przewodnikiem. Obecnie budynek jest siedzibą m.in. rumuńskiego parlamentu. Nie da się ukryć, że jest ogromny i nie sposób go przegapić.
Jeśli szukasz innych atrakcji w Rumunii to zapraszam do przeglądnięcia pozostałych miejsc, które odwiedziliśmy i uważamy, że warto zobaczyć.
8 komentarzy
Bajeczne krajobrazy! Nie spodziewałam się, że w Rumunii można odkryć takie cuda. Mam nadzieję, ze uda mi się tam kiedyś wybrać:) Pozdrawiam!
Super sprawa z tymi wulkanami, nie wiedziałam, że istnieją w takiej formie!
Miałem okazję zobaczyć wulkany błotne w Azerbejdżanie… tylko tam było to na kompletnym odludziu, a w odległości wielu kilometrów nie szło spotkać ludzi i to był dopiero księżycowy krajobraz, fajna sprawa… :)))
Fajne te krajobrazy. Nie wszędzie można to przecież zobaczyć. Jedyny wulkan jaki widziałem to Etna i to przecież nie błotny 🙂
O tych wulkanach błotnych nasłuchałam się sporo dobrego, ale jakoś nigdy nie oglądałam zdjęć stamtąd, także dziękuję za możliwość ich zobaczenia. Mam nadzieję, że uda mi się je kiedyś odwiedzić 🙂
A ja o tych wulkanach nigdy nie słyszałam! W styczniu chciałabym zaliczyć Rumunię, więc może i tam uda mi się dotrzeć 🙂
Super! Jedziemy w tym roku na 100% Pozdrawiam!
Wulkany błotne, nie słyszałam o nich, ale chętnie bym tam pojechała 🙂